Kiedyś dzień wagarowicza obchodzono dość hucznie i jak przystało na nazwę tego święta, poza murami szkoły. - W szkole średniej mieszkałam w internacie, więc łatwiej było o wagarowanie. Chodziliśmy zwykle nad rzekę. Ktoś przynosił jakieś jedzenie, ktoś picie. Była gitara i różne wygłupy - wspomina moja mama. - Nauczyciele nie robili nam problemów, o ile nie przesadzaliśmy. Powiedzmy, że wagary raz do roku były elementem obowiązkowym każdego szanującego się ucznia - dodaje. A jak jest dziś?
Makabra pod Wrocławiem Funkcjonariusz służby więziennej zaczął strzelać do członków rodziny. Są ofiary
- Wczoraj, 23:09
- se.pl
- 0

Nie ma komentarzy