Do szkoły dziecka nie puszczą, a na zajęcia owszem. "Bo zapłacone? Serca trzeba nie mieć"

Aneta jest mamą pięcioletniej Tosi. Ostatnio, po długiej chorobie córki przyprowadziła ją na zajęcia językowe i doznała szoku. W grupie był chłopiec, który bez wątpienia był chory. - Ja rozumiem ze zapłacone i tych straconych drogocennych 30 min śpiewania 'head and shoulders' nikt nie zwróci, ale trzeba serca nie mieć, żeby dziecko w takim stanie pchać na zajecia - mówi oburzona matka.

Nie ma komentarzy

Czytaj również