1946: Warszawskie "dzieci wojny" wysłano do portu w Gdyni. "Duńczycy chodzili między nami i wybierali"

Kiedy oficjalnie zakończyła się II wojna, Polska była pogrążona w ruinie. Pośród zgliszczy zrównanej z ziemią Warszawy były jednak dzieci, którym trzeba było pomóc natychmiast. To one miały być przecież przyszłością wykrwawionego niemal do ostatniej kropli krwi kraju. Brudne, niedożywione, zawszawione, w podartych ubraniach. Przez ponad 5 lat, zamiast słuchać bajek, uczyły się rozpoznawać odgłosy nadciągającej artylerii, a zamiast bawić się z kolegami, często siedziały w ukryciu. Potrzebna była pomoc, a ta jak się okazuje, nadeszła z dość nieoczywistego kierunku, bo z Danii.

Nie ma komentarzy

Czytaj również